Ostatnio w swoich filmikach Zoella zachwycała się nową maskarą od Maybelline LashSensational, więc postanowiłam ją przetestować. :)
Metaliczne różowa tubka, prawie że w kolorze różowego złota, minimalistyczna- to chyba najładniejsza szata graficzna jaką do tej pory zaprezentowało nam Maybelline.
Jej zadaniem jest zwiększyć objętość, dotrzeć do każdej rzęsy, pozostawić efekt bez nieestetycznych grudek oraz wydobyć głęboką czerń.
Tusz bardzo ładnie wydłuża oraz pogrubia rzęsy. Efekt nie jest, aż tak spektakularny jak w mojej ukochanej MillionLashes . Nie mniej jednak jestem nią pozytywnie zaskoczona. Na zdjęciach możecie zobaczyć efekt przed i po. Dodam, że do zdjęć nie używałam zalotki. Ale uwierzcie, że efekt jest o niebo lepszy kiedy podkręcimy rzęski.
Tak jak obiecuje producent: brak grudek, czyli to co lubię najbardziej. Mam jednak wrażenie, że rzęsy nie są maksymalnie rozdzielone i optycznie trochę straciły na ilości. Tusz nie podrażnił, nie szczypał mnie w oczy, w ciągu dnia nie zauważyłam osypywania się, ani ciemnych śladów pod oczami. :) Maskara wytrzymała minione wielkie upały.
Do demakijażu używam płynu micelarnego z Garniera (wersja różowa), który pod koniec dnia bez problemu sobie z nią poradził.
W regularnej cenie kosztuje ok. 35 zł, jednak warto polować na promocje. :)
Podsumowując, to chyba jedna z lepszych maskar, które używałam oraz tych, które Maybelline ma w swojej ofercie. Do perfekcji czegoś tak jeszcze jej brakuje, ale myślę, że wiele z was będzie z niej zadowolona. Bo przecież nikt nie jest idealny. :D
-A.