Nie wiem jak to się stało, ale jest to mój pierwszy lakier do paznokci marki Bell. Mimo, iż są dostępne dosłownie wszędzie (bo koczują nawet w Biedronkach) jakoś nie było nam po drodze się spotkać.
Kolor w buteleczce przypomina mleczną czekoladę. Na pierwszy rzut oka stwierdziłam, że zaliczę go do kolekcji lakierów nude. Jednak tak się nie stało. Dlaczego?
Po pomalowaniu paznokci kolor nie przypomina tego ze szklanej buteleczki. Jest dużo ciemniejszy. Z mlecznej czekolady zmienił się w ciemną. Przyznam, że nie byłam zadowolona z tego efektu. Dopiero dzień później dodałam złoty akcent w postaci lakieru z Wibo i to chyba dzięki niemu postanowiłam napisać tę recenzję. Manicure zmienił charakter z mrocznego w wersję glam.
Bardzo wygodny pędzelek to zdecydowany atut lakieru- w kilku słowach: zgrabny, nie duży i płaski.
Do uzyskania pełnego krycia potrzebujemy dwóch warstw. Zaskoczyło mnie w nim to, że bardzo szybko schnie. Pewnie znacie to uczucie kiedy czekacie wieczność, aż wyschną Wam paznokcie, a kiedy wydaję Wam się że to już, gumowa warstwa odbije na swojej powierzchni nawet kroplę wody. Ten lakier nam tego nie zrobi. Brawo Bell! :)
Pewnie zastanawiacie się jak z trwałością w tym przypadku. Po 3 dniach lakier zaczął minimalnie odpryskiwać przy bocznych krawędziach i wytarł się na szczytach płytki. Maksimum po 5 dniach jego zmycie jest nie uniknione, ponieważ manicure wygląda już bardzo nie estetycznie. Jeśli nie wykonujecie prac domowych to możliwe, że przetrwa dłużej. Jednak ja uważam, że lakier powinien wytrzymać na moich paznokciach około siedem dni, gdyż nie mam tyle czasu aby dwa razy w tygodniu zajmować się ich malowaniem.
Jakie są Wasze doświadczenia z lakierami do paznokci marki Bell? Macie swoich ulubieńców czy może uważacie je za totalny nie wypał? Z chęcią dowiem się także co sądzicie o ciemnym manicure na lato. Może w tym czasie warto postawić na pastele? :)